Weryfikacja czy inwigilacja? Facebook sprawdza fake newsy

Sporo dzieje się w sferze cyfrowej. Dopiero co przegłosowano tzw. ACTA 2, a już Facebook ogłasza kolejną batalię, tym razem na polu fake newsów.

Internet rozwija się w nieprawdopodobnym tempie. Dla wielu jest to jedyna jeszcze przestrzeń wolności wypowiedzi. Inni widzą jednak ogromny potencjał tego medium do nadużyć. Jeszcze inni zauważają, że ich interesy są zagrożone i starają się wprowadzić nowe mechanizmy kontroli nad internetem. Wiele tych głosów ma swoje uzasadnione racje, bo to bardzo skomplikowany temat. Ciągle uczymy się i rozpoznajemy możliwości tego nowego kontynentu, jakim jest internet.

Najnowszy news donosi, że Facebook powołał w Polsce, w ramach swojego programu uwierzytelniania informacji, niezależnego weryfikatora. Będzie to francuska firma Agence France Presse z odpowiednim certyfikatem. Właściwie to nic nowego. Facebook korzysta ponoć z weryfikacji prawdziwości treści przez 43 partnerów na całym świecie, którzy sprawdzają publikowane wpisy w 24 językach. To jednak dość nowa rzecz w Polsce. Ma służyć określeniu czy dana, opublikowana informacja jest prawdziwa, czy nie. Służą temu odpowiednie algorytmy. Facebook chwali się, że po wykryciu nieprawdziwej informacji może ograniczyć jej zasięg aż o 80%.

Praktyczny przykład

Co ciekawe, osobiście mam wrażenie, że im więcej kontroli, tym więcej sposobów na jej ominięcie. W ciągu ostatniego miesiąca sam otrzymałem co najmniej dwie różne reklamy sponsorowane na mojej facebookowej tablicy, kłamliwe aż do szpiku kości. Jedną z nich była reklama prostej platformy inwestycji zarobkowej, która rzekomo pobiła rekordy oczekiwań w Dragons Den, programie, gdzie bogaci inwestorzy wspierają początkujące firmy lub pomysłodawców. Euforyczne reakcje hostów programu miały na celu uwiarygodnić korzystanie z usługi w oczach osoby nieznającej się na inwestowaniu na giełdzie. Ta ewidentnie kłamliwa reklama, naciągająca ludzi, została przepuszczona przez filtr reklamowy na fejsie. Sam prawie dałem się nabrać i już pisałem do mądrych głów z najbliższego grona, czy to może rzeczywiście działać. Wtedy spojrzałem na reakcje ludzi pod postem. Przeważające „nie lubię” i złowrogie buźki otwarły mi oczy i liczyłem na to, że Facebookowi też dadzą do myślenia. Tymczasem reklama pojawiła się jeszcze kilkukrotnie w ciągu co najmniej dwóch tygodni. Czy do tego potrzebny jest specjalny, zewnętrzny weryfikator? Być może wtedy Facebook będzie mógł reagować sprawniej. Jeśli taka weryfikacja ograniczy znacząco kłamliwe treści, to rozwiązanie jest oczywiście pożądane. Jak daleko będzie sięgać Facebook, czy tylko do treści wpisanej na tablicy, czy także do podlinkowanej treści ze stron zewnętrznych? Poczekamy, zobaczymy.

Zagrożenia

Niestety rodzą się też pytania o możliwe manipulowania takim systemem kontroli. Co to bowiem znaczy fake news? Skąd weryfikator wie, że coś jest prawdą, a co nie? To już ogromne pole dla programistów i twórców algorytmów. Byłoby jednak naiwne sądzić, że algorytmy będą wolne od różnych wpływów. Dziś fake newsy, jutro poprawność polityczna? Facebook już nie raz pokazał, że skasowanie konta pod byle pretekstem, to dla niego żaden problem. Był to na tyle rosnący problem, że sprawa oparła się o Polski rząd, który dogadał się z Facebookiem, że umożliwi się użytkownikom w ramach Ministerstwa Cyfryzacji apelację w przypadku nieuzasadnionego wykasowania konta. Czy to nie paranoja, że medium SPOŁECZNOŚCIOWE nie pozwala członkowi społeczeństwa samodzielnie odwoływać się od takich sytuacji? Facebook nie ma wsparcia (tzw. supportu) dla użytkowników.

Dodatkowo, kto prowadzi na Facebooku fanpage, albo płaci tam za reklamy, wie, że od jakiegoś czasu mruga przypominajka do zatwierdzenia zasad antydyskryminacyjnych. Zaprawdę godne to i sprawiedliwe… Pod warunkiem, że dyskryminacja nie będzie jednostronna, nastawiona w kierunku uprzywilejowanych grup wpływów, których linia zgodna jest ze współczesną poprawnością polityczną. Nie brakuje przecież współcześnie opinii, że mówienie o jednej religii, to godzenie w inną, albo w ateistów. Albo wyrażanie pewnych wartości jest atakiem przeciw innym. To właśnie paradoks dziś lansowanej tolerancji. Czy zasady antydyskryminacyjne nie staną się w takim ujęciu cenzurą? Czy dzieje się to już na naszych oczach? Wiele osób, a nawet wielkich przedsiębiorstw odchodzi od społecznych gigantów jak Facebook czy Twitter (np. Elon Musk od Tesli), czując się przez nich ograniczanymi lub inwigilowanymi. Trudno się im dziwić, gdy Facebook zbroi się w kolejne systemy kontroli.

Mimo stale ogromnej siły mediów społecznościowych, przeżywają one chyba aktualnie największy dotychczas kryzys zaufania. Podobnie jak cały internet, którego próby kontrolowania i utrzymania w ryzach (czy to na gruncie poprawności treści, czy praw autorskich) wydają się walką bez końca. Czy naprawdę tędy droga? Im więcej czytam doniesień o kolejnych regulacjach w sieci, tym bardziej mam wrażenie, że to próba utrzymania wściekłego psa na łańcuchu. Ta bańka, która w końcu pęknie. Nie wiadomo tylko jakie będą tego skutki.

Krzysztof Zieliński

Krzysztof Zieliński

Od 2008 roku współtworzy Oblackie Duszpasterstwo Młodzieży NINIWA, co jest jednocześnie pracą i życiową misją. Współorganizuje i animuje wydarzenia, pisze artykuły, redaguje treści książek i robi znacznie więcej. Człowiek orkiestra.

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *